Czy muzeum ma prawo pierwokupu wylicytowanego przeze mnie antyku? Porady prawne cz. III

Boula secesyjna, fot. redakcja

Wiele osób aktywnie uczestniczących w obrocie antykwarycznym nie wie, że w Polsce wszystkim muzeom rejestrowanym przysługuje prawo pierwokupu zabytków sprzedanych na aukcjach. Do tej pory, z tego, co mi wiadomo, obyło się bez sensacji i nikt głośno nie protestował. Nie jest to jednak skutkiem świetnej znajomości przepisów w świecie kolekcjonerów, ale wynika przede wszystkim ze skromnych środków, jakie posiadają muzea na zakup nowych eksponatów. Ostatecznie, kiedy już kupują, to na aukcjach przeprowadzanych przez duże i znane domy aukcyjne, co znacznie zwiększa poziom bezpieczeństwa obrotu i zapewnia profesjonalizm na niezbędnym poziomie.

Może się jednak zdarzyć i tak, że na skromnej aukcji internetowej kupiliśmy od prywatnego sprzedającego np. patriotyczną biżuterię z okresu powstań narodowych. Oczywiście od razu ustaliliśmy warunki wysyłki, wykonaliśmy przelew i już zaczęliśmy parzyć kawę, aby godnie podjąć listonosza. Tymczasem otrzymaliśmy e-mail, w którym poinformowano nas, że jakieś muzeum skorzystało z prawa pierwokupu NASZEJ biżuterii. - Jak to? Tak można? - pytamy sami siebie. Zostaliśmy więc z litrem chłodnej kawy, wykonanym przelewem, zawiedzionymi nadziejami, że uda się sfinalizować transakcję bez problemów i nie wiemy, co począć dalej. Przyjrzyjmy się więc tej sytuacji z punktu widzenia prawa.

Na mocy art. 20 pkt. 2 Ustawy o muzeach (Dz.U. 1997 Nr 5, poz. 24) w Polsce każde muzeum rejestrowane posiada wobec każdego zabytku "prawo pierwokupu bezpośrednio na aukcjach po cenie wylicytowanej." Dla uproszczenia zakładamy oczywiście, że muzeum, które zaczęło sobie rościć pretensje do naszej biżuterii jest muzeum rejestrowanym, czyli wpisanym do Państwowego Rejestru Muzeów. Muzeom, które do wspomnianego rejestru wpisane nie są, nie przysługuje omawiane prawo pierwokupu.

Przejdźmy do analizy tego przepisu. Po pierwsze musimy mieć do czynienia z umową zawartą w drodze aukcji. Sama instytucja aukcji została opisana w artykułach 70?, 70? i 704 Kodeksu cywilnego (dalej: KC) i nie będzie tutaj omawiana. Zwracam tylko uwagę na to, że niezbędnym elementem tej instytucji są warunki aukcji, które powinny być odpowiednio wcześniej ogłoszone albo powinien zostać wskazany sposób ich udostępnienia. Ten szczegół przyda się nam w dalszych rozważaniach.

filiżanka ze scenką rodzajową, fot. redakcja

Kolejnym istotnym elementem omawianego przepisu jest sama instytucja pierwokupu. Otóż została ona szczegółowo uregulowana w art. 596 ? 602 KC, dzięki czemu będzie nam dużo łatwiej zrozumieć, na czym polega prawo przysługujące muzeum. Upraszczając na tym, że muzeum ma pierwszeństwo kupna zabytku sprzedanego nam przez sprzedającego. Dalej z przepisów KC wynika, że zabytek mógł być nam sprzedany tylko pod warunkiem, że muzeum nie skorzysta ze swojego prawa. Informacja ta musi zostać zastrzeżona w warunkach aukcji wspomnianych w poprzednim akapicie. Znane domy aukcyjne zawsze zastrzegają w regulaminie aukcji ten warunek i piszą wprost o przysługującym muzeom prawie pierwokupu. Czy nasz sprzedający postąpił podobnie? Może zostało to zastrzeżone przez internetowy portal aukcyjny? Otóż sprawdziłem w dniu dzisiejszym (30 marca 2010 r.) czy na największym w kraju portalu aukcyjnym można znaleźć w opcji "pomoc ? spis pojęć? i w "zasadach handlu zabytkami" informację o takim zastrzeżeniu. Nie można. Nie zastrzeżono takiego prawa. Jaki poczyniliśmy więc wniosek? Otóż prawo pierwokupu nie zostało zastrzeżone.

Właściwie można powiedzieć śmiało, że w braku takiego warunku nabyliśmy nasz zabytek bezwarunkowo, a uprawnione muzeum może już tylko próbować dochodzić swoich praw na podstawie art. 59 KC, czyli może żądać uznania umowy względem niego za bezskuteczną. Aby jednak do tego doszło musimy, tak my jak i sprzedający, o roszczeniu muzeum wiedzieć. Rzecz wcale nie jest taka oczywista, ponieważ muzeum nie ma obowiązku powiadomienia nas o skorzystaniu ze swojego prawa do pierwokupu, musi powiadomić wyłącznie sprzedającego.
Teraz proszę zwrócić uwagę na to, że muzeom przysługuje prawo pierwokupu BEZPOŚREDNIO na aukcji. Aukcja kończy się tzw. przybiciem (art. 70? § 2 KC). Zakładamy, że muzeum samo nie brało aktywnego udziału w licytacji, nie wygrało aukcji, a może zakupić zabytek "po cenie wylicytowanej". Musi więc złożyć oświadczenie sprzedającemu bezpośrednio po przybiciu. Założyliśmy jednak wcześniej, że już wykonaliśmy przelew, więc udało się nam ustalić indywidualne warunki wysyłki i potwierdzić chęć zakupu, a także zapewne przyjąć gratulacje od sprzedającego. Możemy założyć w tym przypadku, że muzeum nie skorzystało ze swojego prawa bezpośrednio na aukcji, więc o jego roszczeniu nic nie wiedzieliśmy, w związku z czym uznanie umowy za bezskuteczną nie będzie w takim razie możliwe.

stare, ceramiczne naczynie, fot. redakcja

Opisany kazus został rzecz jasna omówiony "po łebkach", gdyż ani nie wchodziłem tutaj w definicję zabytku, ani nie dokonałem dogłębnej analizy omawianych pojęć. Należy także zauważyć, że prawie każdy przypadek jest inny i wymaga zwrócenia uwagi na odmienne aspekty zagadnienia. Trudność polega na tym, że rozwiązania trzeba szukać w wielu przepisach, oddalonych od siebie o setki stron, a nawet znajdujących się w różnych aktach prawnych. Taki stan rzeczy nie służy samym muzeom, których prawo do pierwokupu nie jest specjalnie udanym sposobem słusznego uprzywilejowania ich pozycji na rynku antykwarycznym. Co prawda art. 599 § 1 KC daje muzeum podstawę do wystąpienia z roszczeniami przeciwko sprzedającemu, który nie poczynił zastrzeżenia warunku, ale w ustawie zaznaczono, że "ponosi on odpowiedzialność za wynikła stąd szkodę". Wydaje się, że jeżeli w ogóle takie odszkodowanie zostanie zasądzone, to kwoty będą bardzo małe, wręcz symboliczne, bo jaka wymierna szkoda miała miejsce?

Ostatecznie pozostaje kwestia naszej kawy. Biżuteria wyeksponowana, nerwy ukojone, sprawa wygrana, ale kto nam zwróci za kawę? Czy wystąpić o odszkodowanie, a jeśli tak to, do kogo? Szanowni Państwo, proponuję zakończyć tę kwestię polubownie: kupmy lody waniliowe i zaprośmy listonosza na kawę mrożoną. A ponieważ mamy aż litr napoju, możemy więc wysłać zaproszenia do wszystkich zainteresowanych. Wiadomo przecież, że jeśli dyskusja o zabytkach po powstaniach narodowych, to tylko przy kawie, ale na zimno.

Łukasz Pogonowski

Stan prawny na dzień: 07.04.2010