Patroni kategorii

Wrocławski Tydzień Świąteczny w roku 1909 część druga

Pochód podczas tygodnia świątecznego w Breslau - dzisiejsza ul. Słowackiego

Kontynuujemy opowieść o Wrocławskim Tygodniu Świątecznym. Przyjrzymy się uroczystemu pochodowi, który przeszedł przez miasto 6 czerwca 1909r. 

O 11:00 przy olbrzymim entuzjazmie zebranych tłumów, pochód  w końcu wyruszył. Jako pierwsi szli policjanci na koniach z efektownymi pikielhaubami - czyli ozdobnymi hełmami zakończonymi charakterystycznym szpikulcem. Gazeta śląskich socjalistów "Volkswacht" przytaczała ten fakt z niesmakiem i przypominała, że na zebraniach robotniczych nie jest potrzebna asysta policji ponieważ robotnicy sami się pilnują. W ich oczach mieszczaństwo najwyraźniej jeszcze do tego nie dorosło. Komentarz ten był jeszcze bardziej gorzki w obliczu  rzekomego incydentu do jakiego miało dojść przy skrzyżowaniu ul. Powstańców Śląskich z Wielką, gdzie funkcjonariusz zrugał ostro dwóch robotników próbujących polepszyć pole widzenia przez wejście na krzesło. Według komentatora policja czepiała się tylko uboższych warstw społecznych, mimo że to lepiej usytuowani robili większe zamieszanie i blokowali ruch. 

Asysta policji przy tak dużej liczbie uczestników była z pewnością konieczna. Oprócz niej korowód i uczestników ubezpieczały także służby sanitarne. Na trasie zorganizowano kilka punktów, w których udzielano pierwszej pomocy; duże zainteresowanie wzbudzała karetka-automobil w jaskrawych kolorach z dużą białą flagą z czerwonym krzyżem. W tym czasie we Wrocławiu funkcjonowało nowoczesne jak na ówczesne realia, pogotowie. Dzięki 
pogorszeniu pogody i spadkowi temperatury służby medyczne uniknęły poważniejszych interwencji, czego można było się obawiać przy tak gęsto ściśniętych tłumach, gdyby panował upał. 

Co do samego rozciągniętego na długości 2,5 kilometra i liczącego kilka tysięcy 
uczestników orszaku prezentował się on bardzo efektownie i wzbudzał nieukrywany zachwyt. Piechotą, w luksusowych powozach zwanych ekwipażami oraz na dużych, zaprzężonych w konie lub inne zwierzęta pociągowe, platformach, prezentowały się poszczególne kluby, 
towarzystwa i cechy, które rozdzielone były orkiestrami wojskowymi z terenów Śląska m. in. z Wrocławia, Brzegu i Oleśnicy. Na czele jechali na koniach fanfarzyści, ubrani w stroje z epoki Wallensteina (jednego z bohaterów wojny trzydziestoletniej), dalej orkiestra 11 Pułku, piechota w historycznych strojach, członkowie władz miejskich (Ausreuter), a za nimi bogato ustrojony zaprzęg z członkami komitetu organizacyjnego, na którym prezentowano zwycięski 
plakat promujący święto, wyłoniony w konkursie plastycznym. 

Pierwszą cześć orszaku tworzyły związki, towarzystwa i kluby najpopularniejszych ówcześnie dyscyplin sportowych. Bardzo efektownie prezentowali się kolaże na czele z jadącym w eleganckim powozie kierownictwa 24 Okręgu - Niemieckiego Związku Rowerzystów. Ciekawie wyglądała grupa 800 cyklistów na rowerach oraz poczty sztandarowe poszczególnych klubów. W wozie Towarzystwa Rowerowego "Adler" (Orzeł) pod baldachimem siedziała bogini zwycięstwa z wieńcem laurowym, a przed nią stało trzech rowerzystów ze sztandarem. Dalej maszerowali i jechali m. in. gimnastycy, piłkarze, atleci. 
Ich wysportowane sylwetki robiły duże wrażenie, szczególnie na bardzo entuzjastycznie reagującej damskiej części publiczności. Ciekawie prezentował się wóz klubów pływackich z tronem, na którym siedział bóg mórz, Neptun, ubezpieczany przez dwóch pływaków oraz dwie olbrzymie żaby. U jego stóp siedziały nimfy wodne. Efektowny był też jeden z dwóch wozów klubów kręglarskich, który był bogato ozdobiony m. in. w kolumny zwieńczone 
kręglami pomiędzy, którymi znajdował się czynny tor z wielką beczką piwa. Kolejna grupa związana była ze sportami i konkurencjami strzelniczymi i łowiectwem. Na uwagę zasługiwał wóz wrocławskiej Straży Miejskiej (Schtzenkorps), ozdobiony barwami Wrocławia i insygniami korpusu, na którym znajdował się ogród różany, a przebranymi członkowie z nakryciami głowy w formie tarcz strzelniczych rzucali w tłum kwiaty i cukierki. Kolejna grupa miała charakter kulturalny. Na jednym z wozów  artyści znanego cyrku Buscha (do 
1945 r. znajdował się on na placu Rozjezdnym) odgrywali pantomimę. Bardzo elegancko wyglądał ozdobiony na biało wóz z greckimi kolumnami, tworzącymi świątynię sztuki i piękna, w której królowały urodziwe aktorki wrocławskich teatrów przebrane za ? Talię, Melpomenę i Polihymnię, czyli grackie muzy symbolizujące: komedię, tragedię i poezję. W kolejnym wozie jechali tańczący, grający i śpiewający studenci szkół artystycznych.

W następnej grupie reprezentowane były cechy i rzemiosła. Wielu uczestników tej części przebranych było w historyczne stroje, charakterystyczne dla swojego zawodu, a byli to: woźnice, rzeźnicy, piekarze, browarnicy, restauratorzy, kuśnierze, bednarze i siodlarze. Bardzo efektownie prezentował się orszak woźniców, którzy wystawili zabytkowe pojazdy między innymi prowadzony przez pocztyliona stary dyliżans pocztowy, w którym siedzieli pasażerowie w strojach biedermeierowskich oraz pochodzący z połowy XIX w. ciągnięty przez 6 koni, ciężki wóz towarowy. Oryginalnie zaprezentowali się też ogrodnicy. Na ich pierwszym wozie znajdowały się płody rolne oraz duży lemiesz, natomiast z drugiego urodziwe ogrodniczki rozdawały rozentuzjazmowanemu tłumowi warzywa. Na platformie browarników, królował natomiast sam Gambrinus, legendarny król piwa, którego atrybutem 
był olbrzymi kufel. Poprzedzający go jeździec przebrany za herolda, w rękach trzymał sztandar w zielono-biało-złotych barwach, będące symbolami chmielu, czystości wody oraz słodu.

Cech rzeźników prowadzili jeźdźcy prezentujący historyczny sztandar z 1742 r. 
- był to prawdopodobnie pierwszy wrocławski sztandar, który wykorzystał motyw orła pruskiego. Efektowny był jeden z wozów rzeźników, na którym ustawiono elektryczną maszynę wytwarzającą kiełbasy, co pokazywało także nowoczesne oblicze tego zawodu, natomiast na innej platformie ustawiono wędzarnię. Na końcu pochodu szło 8 doboszy w strojach z epoki fryderycjańskiej, członkowie Towarzystwa Humorystycznego Jumbo, strojący sobie figle i żarty oraz kolorowy pochód, w którym szli globtroterzy wraz z prawdziwymi kuframi i pakami podróżniczymi a także przedstawiciele europejskich, azjatyckich i afrykańskich nacji: Hiszpanie, Japończycy, 
Chińczycy, Turcy, Hindusi i murzyni. Radość tłumów była tym większa, gdyż  egzotyczni goście rozdawali sztuczne złoto.

Kiedy orszak przechodził przez most Lessinga na Odrze odbywała się parada 
jednostek pływających wrocławskich klubów wodnych oraz towarzyszącym im 
wycieczkowym parowcom, szczelnie wypełnionymi ludźmi, z uwagą przyglądającym się widowisku na moście i na wodzie. Po dotarciu na Szczytniki, wozy ustawiały się wzdłuż ulicy Wróblewskiego, a uczestnicy udali się na tereny wystawowe na uroczyste otwarcie. 

Z okazji pochodu fotograf Otto Stuhlmann, mający swój zakład przy ulicy  
Wyszyńskiego 8, wydał serię fotograficznych pocztówek, przedstawiających poszczególne części pochodu. Dziś trudno jest powiedzieć ile kartek ona liczyła, ale było to z pewnością kilkanaście pozycji. Na jednej z kartek przedstawiono fragment alei Słowackiego wraz z nieistniejącą dziś zabudową południowej pierzei. Na pierwszym planie widzimy tłumy mieszkańców z charakterystycznymi dla tamtej epoki nakryciami głowy oraz skręcający w stronę Mostu Lessinga pochód z idącym na czele, wypełnionym warzywami, wozem ogrodników. Kartka została wysłana 15 czerwca, a więc dwa dni po zakończeniu święta do 
Franza Klingera żołnierza regimentu piechoty nr 53 w Kolonii. Nadawca wspomina w tekście o tygodniu świątecznym i uroczystym pochodzie, a także o Wystawie Architektury Ogrodowej.

Publikacja: 12-11-2015

Mariusz Kotkowski