Patroni kategorii

Powódź we Wrocławiu 1903r. na kartach pocztowych

Widok na częściowo zawalony budynek rafinerii spirytusu Sternberga, zbiór autora

Publikacja: 12.04.2010

Nizinne położenie Wrocławia nad rzeką Odrą i jej dopływami powoduje, że już od najdawniejszych czasów miasto nawiedzały powodzie, które często przybierały bardzo duże rozmiary, dezorganizując życie mieszkańców. Mimo że z biegiem lat ochrona przeciwpowodziowa stawała się coraz lepsza, kolejne katastrofy wodne przynosiły bardzo duże zniszczenia i wymuszały na władzach bardziej skuteczne działania. W czasach niemieckiego Wrocławia największą powodzią był kataklizm z 1903 roku, który dla ówczesnych mieszkańców był tragedią podobną do współczesnej powodzi z 1997 roku.

W lipcu 1903 roku, Prowincja Śląska wraz ze swoją stolicą zostały nawiedzone przez katastrofalną powódź. Tak wysoki poziom wody na Śląsku nie był notowany od dużej powodzi z 1854 r. Za przyczyny katastrofy uważa się opady deszczu na Górnym Śląsku oraz w Czechach, które spowodowały przybranie Odry i jej większości dopływów. We Wrocławiu również zanotowano w tym czasie olbrzymie ulewy, mające niekorzystny wpływ na spoistość wałów i możliwości przyjmowania przez nie nadmiaru wody.

W niedzielę 12 lipca nawiedziły Wrocław i okolice pierwsze podtopienia. Nie ostrzegły one jednak władz i mieszkańców miasta przed uderzeniem fali powodziowej, które miało miejsce 13 lipca. W ciągu dnia połączone nurty Odry i Oławy zatopiły kolejne miejscowości: Trestno, Opatowice, Nowy Dom, Siedlec, Bierdzany, Rakowiec, oraz ulicę Na Grobli. Najbardziej gwałtowny atak powodzi zaatakował Wyspę Piasek, której nadbrzeże nie wytrzymało naporu wody. Dzięki wielogodzinnej pracy straży pożarnej udało się uchronić wyspę przed zalaniem. W innych miejscach sytuacja wyglądała równie ciężko. W ciągu dnia pod wodą znalazła się cześć Promenady na wysokości Wzgórza Polskiego oraz wyspy Słodowa i Bielarska. Dalej, patrząc w górę rzeki, woda zalała tereny na Kępie Mieszczańskiej w pobliżu elektrowni miejskiej, tzw. Füllerinsel, port miejski, oraz część ulicy Osobowickiej.

14 lipca w południe połączone nurty Odry i Oławy przerwały wały i wdarły się na Przedmieście Oławskie zatapiając przed wieczorem ulicę Krakowską, Traugutta - do szpitala ewangelickiego Bethanien (dziś szpital im. T. Marciniaka), oraz część ulic Kościuszki i Więckowskiego. Kolejne dni przyniosły dalsze pogorszenie sytuacji i podtopienie nowych miejsc zarówno w mieście, jak i w okolicy. Przez kilka dni toczyły się walki o uratowanie cennego dla wrocławian Ogrodu Zoologicznego, zagrożonego zalaniem zarówno od strony Odry jak i Starej Odry.

Zalana ulica Zyndrama z Myszkowic, zbiór autora

W mieście najgorsza sytuacja miała miejsce na wyspach Odrzańskich i wzdłuż nadbrzeży Odry. Znajdował się tam skomplikowany system urządzeń hydrotechnicznych i mostów, trudny do obrony. Oprócz tego zagrożone były zabytki i zabudowa czynszowa. W trudnej sytuacji były pływające kąpieliska znajdujące się na Odrze i przycumowane do brzegów, m.in. najbardziej znane Kallenbacha znajdujące się w pobliżu kładki łączącej Wyspę Bielarską z ulicą Drobnera. W wielu miejscach obok straży pożarnej w akcji zabezpieczającej brało udział wojsko, służby miejskie, robotnicy zakładów oraz mieszkańcy. Dzięki wytężonej pracy udało się osiągnąć kilka sukcesów w walce z żywiołem. Dla miasta bardzo ważne było uratowanie przed zniszczeniem Ogrodu Zoologicznego. Sukcesem jest też brak ofiar powodzi.

Od czwartku 16 lipca Odra zaczęła wracać do swojego normalnego stanu. W czasie opadania poziomu wody doszło do kilku obsunięć nadbrzeży i zniszczeń budynków. Największą katastrofą, udokumentowaną medialnie, było runięcie do Odry części masywnego budynku fabryki spirytusu Sternberga mieszczącej się przy ulicy Cybulskiego.

W czasie trwania powodzi kluczową sprawą było zapewnienie mieszkańcom świeżej wody pitnej, oraz żywności. Po obniżeniu poziomu rzeki władze miasta oraz mieszkańcy stanęli przed problemem zapobiegania ewentualnej epidemii oraz koniecznością posprzątania miejsc dotkniętych powodzią.

Jedną z pozytywnych konsekwencji katastrofy z 1903 była rozbudowa i unowocześnienie wrocławskiego węzła wodnego

Wydawcy pocztówek z I połowy XX wieku bardzo szybko podchwycili temat wielkiej wody jaka nawiedziła Śląsk i? wydali serie pocztówek z zalanymi miejscowościami. Pocztówki wydane z okazji powodzi charakteryzują się na ogół bardzo dobrym poziomem wykonania. Wszystkie pocztówki, oprócz jednego wyjątku opisanego szerzej w dalszej części, są reprodukcjami zdjęć i zostały wykonane techniką autotypii i światłodruku. Dzięki właściwościom obu technik widoki są bardzo wyraźne i zawierają wiele szczegółów.

Jedno ze znanych wydawnictw wykorzystało w serii pocztówek, wydanej przy okazji wizyty cesarzowej 10 sierpnia 1903, materiały obecne w ilustrowanym wydaniu Schlesische Zeitung Najbardziej renomowane wydawnictwa takie jak: E. Kretschmer czy W. Homman korzystały przeważnie z własnych fotografów, natomiast mniejsze zakłady zlecały fotografowanie lub kupowały gotowe już materiały od profesjonalnych firm.

Pocztówka przedstawiająca Jaz Szczytniki, w głębi wieża ciśnień Na Grobli, zbiór autora

Częstym motywem kartek z tego okresu było przedstawianie zalanych okolic wysp odrzańskich i uniwersytetu, a także rejonów dalej oddalonych od centrum wśród których np. dominuja Szczytniki. Kilkakrotnie na kartce pocztowej znalazł się zalany Rakowiec, oraz ?spektakularny? widok zburzonego budynku rafinerii spirytusu na ulicy Cybulskiego. Pocztówki pokazują krajobrazy dokumentujące stan wody, powstałe zniszczenia, rodzaj zabezpieczeń budowanych przez mieszkańców, a także sceny z ich życia codziennego. Część kartek bardzo dobrze obrazuje zniszczenia odsłonięte po opadnięciu wody. 

Zebrane karty pocztowe ukazują dokładny obraz powodzi 1903 r. Ciekawe jest jednak, że na pocztówkach nie znalazły się żadne z dzielnic oddalonych od miasta. Po części można to tłumaczyć słabszą atrakcyjnością pocztówek z mniejszych miejscowości. Tłumaczenie to jednak nie zawsze jest zasadne, ponieważ np. Osobowice, były dość często umieszczane na pocztówkach i zaliczano je do terenów atrakcyjnych, a mimo to nie ma kartek przedstawiających tę dzielnicę podczas powodzi. Drugim możliwym tłumaczeniem jest niemożność dotarcia fotografów do danej miejscowości. Nie wydaje mi się jednak, aby to kryterium było także decydujące, ponieważ nawet bardzo mocno zalane Zacisze doczekało się zdjęcia w gazecie oraz przynajmniej dwóch pocztówek.

O pojawieniu się w sprzedaży kart z motywem powodzi informowała wrocławska prasa. W numerze 198 Breslauer General Anzeiger z 19 lipca 1903 ukazała się informacja, że z nakładem księgarni Wilhelma Steibera  (ul. Legnickiej - Friedrich-Wilhelm Straße 14), wyszła seria pocztówek z powodzią we Wrocławiu. Zdaniem autora ??seria pocztówek znajdzie wielu nabywców?. Nie może nas dziwić ten fakt, ponieważ pocztówki były bardzo popularne, a temat powodzi wzbudzał dużą sensację. Dla przeciętnego mieszczanina posiadanie aparatu było dużym luksusem i mało kto mógł sobie na to pozwolić. Większości pozostało więc nabycie serii ilustrowanych kart pocztowych.  

Widokówka obok zdjęć czy specjalnych wydawnictw (jak cytowany już wielokrotnie i omawiany specjalny dodatek ilustrowany do Schlesische Zeitung), stanowiła ciekawą pamiątkę. Była dokumentem z katastrofy, ważnym szczególnie dla mieszkańców miasta, którzy utożsamiali się z własną, małą ojczyzną (niem. Heimat). Dodatkowo duża dostępność widokówek i jej popularność gwarantowała, że informacja dotrze do ludzi w całych Niemczech. Pozwalała ona mieszkańcom innych rejonów kraju zobaczyć nieszczęście jakie spadło na dany obszar. Pocztówki wykorzystywano także jako cegiełki, z których część dochodu była przeznaczona na pomoc powodzianom. Umieszczenie takiej informacji na rewersie pocztówki utrwalało potencjalnego nabywcę w przekonaniu, że kupując pocztówkę pomaga słusznej sprawie i wiązało go podwójnie z nabyta kartką.

Jak już wspomniałem we wstępie jedyną znaną i różniącą się od autotypii i światłodruku pocztówką była kartka chromolitograficzna. Pochodzi ona z nieznanego wydawnictwa i jest prezentowana poniżej. Technika chromolitografii w przeciwieństwie do dwóch pierwszych nie jest reprodukcją zdjęcia lecz odzwierciedla rzeczywistość według fantazji twórcy ryciny.

Powódź na ulicy Traugutta na pocztówce wykonanej metodami chromolitografii oraz światłodruku, zbiór autora

Obie kartki przedstawiają zalaną ul. Traugutta, odcinek pomiędzy szpitalem, a ul. Krakowską. Porównując kartkę wykonaną techniką światłodruku i metodą chromolitograficzną możemy zauważyć drobne różnice w wysokości budynków i ich proporcjach. Scena na pocztówce przypomina wenecką ulicę, a nie katastrofę powodzi. Funkcją tej kartki nie jest dokładne odzwierciedlanie graficzne zalanej ulicy, ale wyidealizowanie katastrofy. Postacie ludzkie są nienaturalnie duże w stosunku do kamienic. Mieszkańcy z wesołymi minami przemieszczają się zalanymi ulicami za pomocą różnych sprzętów i sposobów. Autorowi chodziło zapewne o pokazanie najbardziej charakterystycznych środków transportu, które mogą odzwierciedlać pozycje społeczną. Szczególną uwagę zwraca dama siedząca w eleganckiej sukni na dwukołowym wózku ciągniętym przez żaka lub młodzieńca. Druga pani kroczy z wysoko podniesioną spódniczką, odsłaniając prawie bieliznę, co budzi zapewne wesołość, ale też pewien rodzaj zgorszenia. Na ulicy nie mogło zabraknąć policjanta w pikielhaubie,  który jest częstym gościem na ówczesnej pocztówce. Tutaj jest on ważny z dwóch względów, po pierwsze, bo jest symbolem oraz gwarantem władzy i porządku panującego na niemieckich ulicach w ramach hasła ?Ordnung muss sein?, po drugie - policja podczas powodzi pilnowała bezpieczeństwa w zalanych częściach miasta.
Umieszczony na pocztówce rymowany wierszyk głosi:

?Kiedy przyszła wielka woda
Jak na zdjęciu tu widzimy
Wszyscy ludzie mali, duzi
Mieli wielka trwogę
Musieli brodzić przez mętną wodę
Ten kto mógł poświęcić grosza
Mógł jeździć na barana?

Z wierszyka wynika, że transportowanie ludzi na plecach ?na barana? podczas powodzi było popularne i przynosiło młodym ludziom drobne zyski. Było to na pewno mniej wygodne od transportu na wózku, ale znacznie tańsze.
Jeszcze jednym ważnym szczegółem jest błękitny kolor wody. Ma się to nijak do powodziowej rzeczywistości, gdzie woda miała kolor żółto brunatny. Kartka jednak nie do końca przekłamuje sceny, jakie miały miejsce na ulicach. Jak już wiemy, podczas powodzi mieszkańcy zachowali dużą ruchliwość i bardzo chętnie poruszali się po zalanym mieście. Wielu z nich, szczególnie ludzie młodzi, byli rozentuzjazmowani uczestnictwem w tak odmiennych od codzienności wydarzeniach. Kartka zdecydowanie nie przedstawia całej prawdy o zachowaniach ludzkich na zalanej ulicy. Wystarczy tu przytoczyć opisy prasowe mówiące o nerwowej akcji ratunkowej właścicieli nisko położonych mieszkań czy sklepów, oraz nędzy i rozpaczy ludzi, którzy w krótkiej chwili stracili skromny dorobek całego życia.
Dzięki swoim cechom prezentowana kartka jest ciekawym dowodem mentalności ludzi początku XX w.

Mariusz Kotkowski