Patroni kategorii

Kolekcjonerstwo bywa zaraźliwe!

fot. redakcja

Publikacja: 11.01.2010

Początek trudnego do wyleczenia schorzenia zwanego potocznie kolekcjonerstwem bywa różny. O staniu się kolekcjonerem często decyduje czysty przypadek lub zbieg okoliczności. Ryzyko wystąpienia tego schorzenia wzrasta jednak kilkukrotnie w trakcie spotkań z osobą już zarażoną. W sezonie o podwyższonej zachorowalności na grypę bardzo trafne wydaje się porównanie zarażenie  kolekcjonerstwem do działań wirusa wywołującego tę chorobę. Tak jak w przypadkach prawdziwych infekcji wirusem grypy, kolekcjonerstwem zarażamy się niezależne od własnej woli.

Czy taka infekcja kolekcjonerstwem jest groźna?

Oczywiście! Kolekcjonerstwo grozi występowaniem przewlekłych, trudnych do wyleczenia, często irracjonalnych zachowań z bardzo dużym prawdopodobieństwem wystąpienia ogromnego spustoszeniem w portfelu zainfekowanego.

Porcelanowa figurka ryby, Czechy, fot. redakcja

Czy są jakieś dobre strony bycia zarażonym?

Och, tak! Myślę, że kilka dobrych stron można znaleźć bez specjalnej analizy zachowań wszelkiej maści zbieraczy. Pierwszym widocznym objawem przemawiającym na korzyść kolekcjonerstwa jest wzbudzenie w sobie nowej aktywności życiowej, która nigdy wcześniej nie występowała w tak intensywnej postaci. W końcu niezależnie od tematyki, którą się zajmujemy, poszukiwania interesujących obiektów nie ograniczają się do domowego zacisza, czy wizyt w rodzinnych składach rzeczy dawnych i zapomnianych takich jak piwnice i strychy. Z czasem wyczerpaniu ulegają zasoby u członków dalszej rodziny i mniej znanych sąsiadów i konieczne staje się zakreślenie nowych obszarów poszukiwań. Bywa, że jesteśmy zmuszeni do wyjazdów do bardzo oddalonych miejsc, w których możemy dokopać się do eksponatów, dzięki którym zaspokoimy na pewien czas dokuczliwy, kolekcjonerski głód. Z upływem czasu nie wystarczają już zasoby krajowe, a wtedy pojawia się potrzeba kształcenia lingwistycznego: English, Deutsch, Espanol! Osobnik dotknięty przez kolekcjonerstwo potrafi gdzieś zawsze tlącą się we wnętrzu iskierkę poznawczą rozdmuchać w żar ciekawości i chęć zgłębiania interesującego go tematu.

Wśród częstych objawów kolekcjonerstwa obserwuje się wzrost aktywności społecznej przejawiające się nawiązywaniem nowych znajomości,  a także uczestnictwo w grupach dyskusyjnych, czy też zawiązywanie instytucji społecznych. Ujawnia się także nowe schorzenie, kwalifikowane przez specjalistów do objawów szczególnie dokuczliwych, którym jest zdrowe współzawodnictwo.
Bywają momenty w życiu każdego kolekcjonera, w których dotkliwie cierpi jego ego - na przykład podczas konfrontacji kolekcji. Trzeba sobie z tym radzić, najlepiej podczas spotkań terapeutycznych z innymi kolekcjonerami posiadających mniejszą od naszej kolekcje. Chwiejne nastroje i podobny do sinusoidy przebieg zadowolenia z siebie związane są z kacem pozakupowym. Do najtrudniejszych chwil należą: okres świąteczny oraz cyklicznie odbywające się giełdy i spotkania kolekcjonerskie.

Zmianę z szarego, codziennego trybu życia na ciekawszy, kolekcjonerski widoczny jest u osób, od pierwszego wystąpienia objawów infekcji. Osobniki, u których kolekcjonerstwo opanowało już cały organizm obserwuje się wyraźnie nowy styl życia i bycia.

O czym powinien pamiętać każdy kolekcjoner?

Po pierwsze każdy kolekcjoner przechodzi w mojej ocenie dwa główne etapy: pierwszy, krótszy - amatorski (tzw. kolekcjoner początkujący) i drugi, bardzo długi - profesjonalny (przebierający, wybrzydzający stary wyjadacz). By przejść z niższego na wyższy konieczne jest zgłębienie wiedzy na dany temat na odpowiednim, wysokim poziomie. Przydatnych informacji w interesującej nas tematyce nigdy za mało, przenigdy! Powierzchowne potraktowanie tematu zemści się na nas prędzej czy później. Wpadka może nas sporo kosztować! Nawet drogie pozycje literaturowe, często wydawane poza Polską mogą nas ustrzec od bolesnego zawodu.

Po drugie nie należy się ?zapalać?. Kolekcjonerstwo to proces długotrwały i systematyczny. Często spotykane wypalenie będące następstwem po gwałtownym ?zapaleniu się? spowoduje zmęczenie i zarzucenie działalności kolekcjonerskiej. Profesjonalizm mierzony jest w latach doświadczenia i głębokości drążenia tematu.

Kolekcja fajek na specjalnie wyprofilowanym stojaku, fot. redakcja

Po trzecie zdrowy rozsądek. Na jego brakach wśród kolekcjonerów żerują osoby dostarczające eksponaty na rynek. Brak zdrowego rozsądku działa odwrotnie proporcjonalnie do grubości naszego portfela. Zapanowanie nad tym dokuczliwym objawem zarażenia kolekcjonerstwem pomaga w miarę bezboleśnie przejść z etapu amatorskiego na wyższy ? profesjonalny.

Po czwarte wycena eksponatów. Wycenę eksponatów zaliczyłbym do czysto rynkowych zachowań, lecz utrzymanie równowagi między popytem i podażą jest w mojej ocenie niemożliwe. W przypadku przedmiotów starych o cenie decyduje tylko i wyłącznie popyt. Kolekcjonerzy zawsze byli, są i będą na straconej pozycji. Podam dwa przykłady: gdy nie ma chętnych do kupowania ? z uwagi na niskie ceny mało kto chce się pozbywać staroci za tzw. bezcen; gdy przybywa chętnych ? ceny są nadal wysokie, bo kolekcjonerzy zaczynają konkurować ze sobą. Ale uwaga! Zawsze zdarzają się okazje!
            O cenie przedmiotu decyduje głownie jego stan i dostępność na rynku.
Musimy sobie sami odpowiedzieć na wiele pytań. Jaki jest stan techniczny i wizualny, czy przedmiot był naprawiany, czy ma wady fabryczne, czy nosi znaki lub sygnatury, czy ma jednostkowy charakter, na czym polega jego wyjątkowość i najważniejsze, czy jest oryginalny? Pamiętajmy, że w miarę jedzenia apetyt rośnie. I tak im dłużej trwa infekcja, tym większe znaczenie mają przedmioty jedyne w swoim rodzaju,  niepowtarzalne, a nawet ostatnie. Śledząc serwisy oraz krajowe i zagraniczne portale aukcyjne, jesteśmy w stanie określić częstotliwość występowania niektórych przedmiotów. Z biegiem czasu łatwiejsze staje się przypisanie im określonej wartości. Dodatkowo w wycenie mogą nam pomóc fachowcy, pozycje literaturowe z cenami aukcyjnymi, oraz albumy tematyczne z podanymi orientacyjnymi cenami przedmiotów.

reinholdzik